Rok po chorobie- co się u mnie zmieniło?
Hej, hej, :-)
dziś już uśmiechnięta przychodzę do Was z postem bardziej prywatnym, który obiecałam rok temu.
Pewnie wielu z Was pamięta, jak w lipcu tamtego roku znalazłam się w szpitalu (wracając pamięcią historia tutaj http://urodzianka.pl/2017/08/18/prywatnie-o-mojej-chorobie-i-przemysleniach/).
Ciężkie zapalenie płuc odmieniło moje życie już na zawsze, ale wtedy
jeszcze o tym nie wiedziałam... Pragnęłam jedynie wyzdrowieć, wrócić do
domu i do normalności… Nie myślałam jednak, że ta „normalność” będzie
już inna…
Pierwsze
moje zderzenie z codziennością poczułam już w dniu powrotu do domu.
Jeszcze przed blokiem natrafiłam na „życzliwą” sąsiadkę, od której
usłyszałam „ale ty źle wyglądasz”.. Nie skomentowałam, pomyślałam
jedynie „a jak mam niby wyglądać”… Bez sił, jakby przetrącona ledwo
weszłam na I piętro, po czym padłam dosłownie na łóżko. Odpoczywałam
dobrą godzinę tylko po to, by usiąść i przebrać się w piżamę… Później do
wieczora zbierałam siły, by iść się wykąpać… Takie były moje początki…
Co
dwa tygodnie musiałam jeździć do szpitala na badania kontrolne i to był
dla mnie mega wyczyn, by tam dotrzeć… Zero siły fizycznej, duszności i
brak powietrza, a do tego ogromny stres w oczekiwaniu na wyniki… Czas
biegł mi bardzo wolno. Skupiałam się jedynie na odpoczynku, dobrym
odżywianiu i pisaniu bloga.
Życie wygląda inaczej kiedy spacerem nazywamy wyjście na balkon…
Twój
spacer to wyjście na balkon?- to jakieś niedorzeczne! Też tak kiedyś
myślałam, tymczasem ja zaczęłam cieszyć się właśnie z takiego spaceru…
Uwolniłam się od łóżka, mogłam przejść całe mieszkanie, a na balkonie
czekało na mnie słońce- czego chcieć więcej??? No właśnie, małe rzeczy,
te najbardziej niedorzeczne stawały się dla mnie piękne. Poczułam,
jakbym życie odkrywała na nowo…
Dopiero
w styczniu byłam na tyle „silna”, by wyjść z domu na Road Show Jakuba
Bączka… To spotkanie niejako odmieniło moją psychikę i mnie samą. W
tamtym czasie było mi to bardzo potrzebne.
Powikłania
Choroba
pozostawiła po sobie wiele śladów, które już pozostaną ze mną do końca
życia. Jeden, ten największy spędzał mi sen z powiek przez cały kolejny
rok… To guz, który wytworzył się po zapaleniu. Ostatecznie, kilka dni
temu potwierdzono, że nie jest on zmianą złośliwą. Wyczekiwanie na
badanie i wynik było dla mnie kolejną próbą… Od niego zależało co dalej.
Niczego więc nie planowałam i żyłam tylko dniem dzisiejszym.
Co dalej?
Przede
wszystkim potrzebuje jeszcze chwili na odetchnięcie. Ostatnie miesiące
były dla mnie bardzo trudne i stresujące. Wpierw muszę uporządkować
swoje myśli i życie zawodowe. Mam też w planach dalsze spełnianie
marzeń- tych większych, ale również tych malutkich.
Co się zmieniło?
Wiele, naprawdę wiele…
Dostrzeganie kolorów
Przez
wiele lat uwielbiałam tylko czarny, wszystkie ubrania, obuwie, torby
były właśnie w tym kolorze… I nagle coś się zmieniło… Zaczęłam
dostrzegać inne barwy, mało tego zaczęłam się nimi otaczać… Jeszcze nie
tak dawno biała bluzka była dla mnie nie do przyjęcia, tymczasem dziś
chętnie taką wkładam… Świat nabrał dla mnie kolorów.
Spokój wewnętrzny
Zwolniłam
tempo życia. Dużo racjonalniej staram się wykorzystywać swój czas.
Niegdyś tylko praca- dom, zmieniły się na chwilę dla siebie i
najbliższych. Wiem, że na wszystko jest czas i odpowiednia pora. Chaos
wokół już mnie nie tyczy. Mam swój świat.
Banalne, niebanalne
Rzeczy
proste, uznawane za błahe i bez znaczenia cieszą mnie najbardziej.
Przykładów jest tysiące: kwiaty, kolor nieba, czas z bliskimi, spacer z
psiakiem. Nigdy mi się nie nudzi. Każdą daną chwilę wykorzystuje, jak
najlepiej umiem. W codziennych przedmiotach staram się dostrzegać
piękno, którego inni nie widzą. Próbuję też pokazywać je Wam na swoich
profilach i blogu, na tyle na ile potrafię. Kiedy słyszę od kogoś, że
dziś jest brzydka, pochmurna pogoda mówię: „pogoda jest bez znaczenia,
ważne, by to w sobie nosić pogodę ducha”.
Choroba
wiele we mnie zmieniła i choć pozostałam życiową realistką, częściej
udaje mi się włożyć różowe okulary. Oczywiście mam też gorsze dni, jak
każdy z nas, samopoczucie moje ma wiele do życzenia, ale po prostu
cieszę się każdym dniem, pomimo, że boli, że uwiera, że doskwiera…
Kochani
pamiętajcie, że tak naprawdę jedyne, na co nie mamy wpływu w naszym
życiu to zdrowie, dlatego dbajcie o nie, najlepiej jak umiecie. Cała
reszta stoi przed Wami otworem, choć na pozór wydaje się być inaczej.
Sensem życia nie jest mieć, a być… Dlatego życzę sobie i Wam przede
wszystkim zdrowia, siły, miłości, szczęścia i spełnienia w życiu! :-)
Pamiętam ten wpis sprzed roku i czekałam na ten dzisiejszy... Cieszę się, że opowiedziałaś nam tą historię, daje to wszystko do myślenia i pewnie taki skutek miało to odnieść. Zdrowia i spełniania z całego serca ci życzę!
OdpowiedzUsuńTak, pisałam to wszystko z myślą, by każdy miał szansę na chwilę zwolnić i zadać sobie pewne pytania... Dziękuje za życzenia, oczywiście w Twoją stronę również wszystkiego co najlepsze! :-)
OdpowiedzUsuńKochana zycze Ci duzo zdrowia i to wspaniala wiadomosc, jednak wiem jak stres potrafi spedzac sen z powiek <3
OdpowiedzUsuńDostałam nowe życie i przyznaję, że kiedy człowiek spotyka się ze śmiercią oko w oko zaczyna myśleć inaczej. Całe życie się zmienia. Człowiek zaczyna dostrzegać najmniejsze rzeczy i potrafi się z nich cieszyć. Dziś nie planuję, nie czekam... robię wszystko od razu... Świetny wpis. Zdrowia życze :)
OdpowiedzUsuńPięknie ci dziękuje Moniko, za to że jesteś :-) ♥♥♥ Stres jest wyniszczający, odbił na mnie swoje piętno, ale wierzę, że minie troszkę czasu i wszystko wróci do normy :-)
OdpowiedzUsuńTakie przeżycia zmieniają ludzi, widocznie po coś nam to było, by zrozumieć, by dostrzec głębszy sens... Dziękuje za życzenia. Również i w Twoją stronę wszystkiego co najlepsze! Zdrówka przede wszystkim, cała reszta się ułoży! :-)
OdpowiedzUsuńTo bardzo ważne przemyślenia życiowe i oby każdy potrafił je w swoim życiu zastosować zanim spotka go ciężka choroba. Dziękuję Ci za te wartościowe słowa i życzę dużo zdrowia, bo to ono jest najważniejsze! Kiedyś, gdy ktoś życzył mi zdrowia, to było dla mnie jak pusty, nieważny frazes. Dzisiaj wiem, że bez niego wszystko inne nie jest możliwe do zdobycia.
OdpowiedzUsuńDzięki Ci za tą opowieść. Podziwiam siłę... życzę Ci byś dalej była tak silna i waleczna. To fantastycznie, że choroba oprócz zniszczenia wniosła w Twoje życie więcej uważności i cieszenia się z drobnostek dnia codziennego, jak słońce, wiatr, kolory...
OdpowiedzUsuńWidzisz ja od dziecka chorowałam, tak więc życzenia zdrowia zawsze przyjmowałam z dużą pokorą. Mam jednak wrażenie, że moje życie często wystawia mnie na próby i to była kolejna... Bez zdrowia nie ma niczego...
OdpowiedzUsuńDziękuje ci za tak miłe słowa, choć miałam i bardzo trudne momenty, nawet zwątpienia... Powolutku się podnoszę :-) Cieszę się każdym dniem, bo wiem, że może on być właśnie tym ostatnim...
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo zdrówka.
OdpowiedzUsuńwww.acupoflifestyl.com
Życzę Ci żeby było już tylko lepiej i żebyś więcej nie musiała czegoś takiego przeżywać
OdpowiedzUsuńojej nie sądziłam, że zapalenie płuc niesie za sobą az takie konsekwencje! mimo wszytko dobrze, że się historia zakończyła happy endem, bez gorszych powikłań
OdpowiedzUsuńPiękny wpis. Od razu patrzy się inaczej na życie
OdpowiedzUsuńDziękuje i wzajemnie oczywiście! :-)
OdpowiedzUsuńDziękuje :-) To piękne życzenia i mam nadzieję, że się spełnią :-)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś też nie zdawałam sobie z tego sprawy... Z choroby płuc może wiele złego wyniknąć...
OdpowiedzUsuńDziękuje :-) Moim zamiarem było, byście mogli inaczej spojrzeć na życie... Zastanowić się chwilę ... Dojrzeć rzeczy, które od razu nie są tak oczywiste...
OdpowiedzUsuńZdrówka po trzykroć zdrówka Kochana❤
OdpowiedzUsuńDziękuje kochana Margaretto ♥♥♥ Tego samego ci życzę ♥♥♥
OdpowiedzUsuńKasiu, czasem potrzebne są te trudne chwile żeby zacząć dostrzegać to, co ważne, że świat jest piękny i warto cieszyć się z małych rzeczy.
OdpowiedzUsuńprzepiękna sukienka na ostatnim zdjęciu :)
OdpowiedzUsuńKOMENTUJ I WYGRYWAJ
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka i siły. Kasiu carpe diem.
Zdrowia dla Ciebie - przede wszystkim. I zatrzymania tej postawy doceniania i cieszenia się małymi rzeczami - bardzo łatwo ją znowu zagubić. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńKomentuje i wygrywam
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za siłę która odnalazłam w sobie aby walczyć o zdrowie
Najważniejsze w życiu jest zdrowie i rodzina
Wszystko inne to rzeczy nabyte
Mam nadzieje że już zawsze będziesz cieszyć się zdrowiem i życzę Ci tego z całego serca
Tak, wiem kochana Aniu... Teraz wiele rzeczy nabiera u mnie kolorów ♥♥♥
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuje :-) Też bardzo mi się podoba :-)
OdpowiedzUsuńDziękuje kochana Aniu! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńJuż jej nie zgubię, skupię się raczej na jej pielęgnowaniu :-) Również gorąco cię pozdrawiam! :-)
OdpowiedzUsuńDziękuje ci za piękne życzenia Beatko :-) Oby wszystko szło już w dobrą stronę :-)
OdpowiedzUsuńKomentuj i wygrywaj. " Sensem życia nie jest mieć a być … " gdyby tak większość z nas myślała nie byłoby tylu rozczarowań a świat byłby bardziej przyjazny i radosny. Dokładnie pamiętam Twój wpis Kasiu, wtedy jeszcze trochę tajemniczy ... dzisiaj już bardzo czytelny . Życie jak koło fortuny się toczy i nie wiemy w którym momencie spadnie na nas cios jak grom z jasnego nieba. Bardzo Cię rozumiem, ponieważ jestem w podobnej sytuacji z tą różnicą że moja jednostka chorobowa jest nieco inna i mało znana. Z tego też powodu mam bardzo zaniżony komfort życia. Choroba , czy też inna tragedia rodzinna sprawia że priorytety nam się zmieniają, to co było najważniejsze staje się mniej ważne a to mało ważne nabiera sensu i cieszymy się z rzeczy z maleńkich , które otaczają nas na co dzień a które dotąd były przez nas nie zauważane. Cieszę się bardzo że Twoja choroba okazała się mniej brzemienna w skutkach niż mogłoby się wydawać na początku i życzę dużo, dużo zdrówka.
OdpowiedzUsuńDziękuje Julio za te ciepłe słowa :-) Pamiętam- kiedyś mówiłaś, że też jesteś chora. Pewnie nasze choroby są inne, ale tak czy inaczej w pewien sposób łączą nas ze sobą. Kto zrozumie cię lepiej niż drugi chory?.... Masz rację, nasze priorytety stają się być inne, a życie już nie wygląda tak samo jak kiedyś... Mam wrażenie, że przez chorobę jesteśmy "naznaczeni" pięknem wewnętrznym i inaczej spostrzegamy świat i ludzi dookoła. Widocznie tak musi być, widocznie po coś to jest... Julio dużo zdrowia ci życzę, nie zmieniaj się nigdy!!!
OdpowiedzUsuń