Odzyskanie domeny – nerwy i konsekwencja nie poszły na marne
Zapewne pamiętacie, jak całkiem niedawno pisałam, że zmieniam domenę nie z własnej woli (http://urodzianka.pl/2017/05/10/zmiana-domeny-czyli-dlaczego-urodzianka-pl-zamienia-sie-w-urodzianka-com/ ). Wspominałam wówczas, że sprawa jest w toku- została przekazana prawnikowi. Adwokat, który zajął się moim problemem, wystosował do „bohatera mojego nieszczęścia- Pana X” korespondencję, która była już ostatecznym wezwaniem do oddania domeny. Poskutkowało. Odzyskałam moją własność, choć byłam wstrzymywana w niepewności do ostatniego dnia.. Oficjalnie Urodzianka.pl jest już w moich rękach.
Co by było, gdyby….
Zakładałam, że Pan X nie zwróci mojej domeny, dlatego wolałam asekuracyjnie przenieść ją na „.com”. Wówczas sprawa oparłaby się o sąd, byłam już na to gotowa. Dlaczego? Wiedziałam, że prawo stoi po mojej stronie, miałam na to dowody i chciałam to udowodnić, by inni ludzie w podobnej sytuacji również nie dawali za wygraną. Mam swoje zasady, szanuje wszystkich jednakowo, ale także i mnie należy się szacunek.
Urodzianka.pl od początku była moim „dzieckiem internetowym”, a ja jako matka nie mogę jej porzucić, wręcz przeciwnie, pokochałam ją jeszcze mocniej – o ile to możliwe… Powracam do początku, a Wam bardzo dziękuje, że byliście w tych trudnych chwilach ze mną. Pamiętajcie – zawsze warto walczyć w imieniu dobrej sprawy i nie poddawać się. Zmian już nie będzie, byłam, jestem i będę Urodzianka.pl
Gratuluje Kasiu!
OdpowiedzUsuńDziękuje :-)
OdpowiedzUsuńCo przeżyłaś to twoje, ale najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło :)
OdpowiedzUsuńOj tak, "trochę" przeżyłam... Najważniejsze, że już po wszystkim. Ta "przygoda" wiele mnie nauczyła :-)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, bo urodzianka to bardzo fajna nazwa, a Panu oszustowi należała się nałuczka
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje Ci za tak miłe słowa :-) Choć przede mną jeszcze wiele nauki, będę się starać, by Urodzianka coraz bardziej się rozwijała. A "Pan X" zawsze może poszukać innych pomysłów na domenę w swojej głowie... :-)
OdpowiedzUsuń